niedziela, 26 lipca 2015

ROZDZIAŁ 2



Ktoś zakrył mi oczy. Poczułam znajome, męskie perfumy i ten głos niski, seksowny.

- James! - Krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję. - Co ty tutaj robisz? Powinieneś być przecież w Nowym Jorku.

- Oh wystarczyło by cześć kochanie i cieszę się że tu jesteś. - Mruknął po czym mnie pocałował.

- O mój pieprzony boże wyglądacie tak słodko, że zaraz zacznę rzygać. - Jake zaczął udawać że wymiotuje w krzaki.

- Doceniam, że dotrzymujesz towarzystwa mojej dziewczynie gdy mnie nie ma ale czy mógłbyś zostawić nas samych? - Powiedział James, był zdecydowanie zły. Jake skinął głową i pobiegł dalej.

- Stało się coś? - Spytałam splatając nasze palce. - Jesteś zły.

- No cóż, chciałem powiedzieć to później ale chyba im wcześniej tym lepiej... słuchałem wczorajszej audycji w radiu, to super że wam się udaje ale mam wrażenie, że zapominasz, że masz chłopaka. Widujemy się rzadko, bardzo rzadko. Kocham cię ale mam swoje potrzeby..

- Co ty mówisz. James przestań. Kocham CIĘ najmocniej na świecie. - Zaczęłam nerwowo machać rękami.

- Ty wyjedziesz teraz na pół roku. - mówił dalej, nie zważając na moje słowa -  Uważam, że powinniśmy skończyć nasz związek. Zresztą w Nowym Jorku jest tyle dziewczyn, które same wchodzą do łóżek, a nam i tak się dobrze nie układało.

- Byliśmy ze sobą pół roku, kochałam cię, zresztą nadal kocham, znosiłam twoich nienormalnych rodziców, twoje humory, pozwoliłam ci wyjechać do pracy, do pieprzonego Nowego Jorku, chociaż wcale nie musiałeś. Mówiłeś, że to twoja ogromna szansa, że chcesz spełniać marzenia. Pozwoliłam ci bo cię do jasnej cholery kocham! A ty zrywasz ze mną bo ja dostałam taką szansę. Super! Zajebiście! - Krzyczałam nie mogąc opanować złości. On jest takim dupkiem. - A ja idiotka chciałam mieć z tobą dzieci! Życzę ci żebyś złapał jakieś świństwo od tych lasek z NY. - Sprzedałam mu liścia w twarz i odeszłam z płaczem.
Straciłam dla tego frajera pół roku. AŻ PÓŁ ROKU. Gdy odchodziłam czekałam aż mnie zawoła a to wszystko okaże się jakimś złym snem. Jednak nie zawołał.

***

Miesiąc minął mi strasznie wolno.
Każdy dzień spędziłam tak samo. Wstawałam około 12, chodziłam zdołowana, jedyne gdzie wychodziłam to sklep, żeby kupić papierosy i alkohol, a pod koniec miesiąca jeszcze próby zespołu przed trasą. Jake nagrywał mi się na sekretarkę ze 100 razy dziennie, 15 razy dobijał się do drzwi, a na próbach dosłownie za mną łaził i się wydzierał. Przytyłam z 10 kilo, a moje nadgarstki.. wzbogaciły się w kilka nowych blizn. Moi rodzice nawet nic nie zauważyli. To też dołujące.

Zostałam oburzona przez mamę. Była 5:30. Wstałam leniwie z łóżka i poszłam się przygotować. Wybrałam kilka ubrań po czym ruszyłam do łazienki. Wzięłam zimny prysznic, wysuszyłam włosy. Postanowiłam je lekko pokręcić. Założyłam czarne spodnie z dziurami na kolanach, białą bokserkę i holograficzne buty podobne do glanów.


 Zrobiłam makijaż po czym wyszłam z łazienki. Musiałam tylko spakować bagaż podręczny. Wzięłam czarny worek i schowałam do niego macbooka, ładowarki, książkę Johna Greena "Papierowe Miasta", kosmetyki których dzisiaj używałam, szczotkę do włosów, słuchawki, paszport, portfel, telefon i pendrive z filmami.

- Za dziesięć minut musimy już wyjeżdżać, a ty nawet nie tknęłaś śniadania. - Powiedziała mama wchodząc do mojego pokoju.

- Nie jestem głodna i właśnie skończyłam się pakować. - Uśmiechnęłam się pomimo mojego złego samopoczucia. - A co z pieniędzmi?

- Co miesiąc będziemy przelewać ci na konto pięćset dolarów. Jeśli będziesz miała większe potrzeby, ale nie sądzę, to dzwoń. - Powiedziała i wyszła. Po chwili wróciła z kartą kredytową. - Proszę. Twój pin to data urodzin łącznie z godziną. W razie jakiś komplikacji, albo kradzieży karty dzwoń do nas. W ogóle dzwoń do nas często. Pół roku to długo. Pusto będzie tu bez ciebie.

Tak. Już widzę jak za mną tęsknicie. Częściej was nie ma w domu jak jesteście. Macie mnie gdzieś. Ciągle was nie ma.

- Też będę tęsknić. - Mruknęłam przez zęby.
Wzięłam worek i zeszłam na dół. Próbowałam przypomnieć sobie czy aby na pewno wszystko wzięłam. Przetwarzałam w głowie listę rzeczy chyba z pięć razy. Moje walizki już były w samochodzie. Napisałam wiadomość do Jake'a.

Elizabeth: Jestem już gotowa, a ty?   
Jake:  Gotowy, czekam pod domem. Dzisiaj jest najpiękniejszy dzień mojego chujowego życia. :) Elizabeth: Dobrze, to już jedziemy. Pierwszy raz zobaczysz Paramore na żywo. WRESZCIE BRACIE!

Mój ojciec nie fatygował się żeby pożegnać się z córką która wyjeżdża. Założyłam szarą bluzę i czarną beanie. Poranki są dość chłodne. Mama zamknęła drzwi od domu i ruszyłyśmy naszym samochodem w stronę domu Jake'a. Chłopak włożył swoje bagaże i zajął tylne siedzenia. Droga do Nashville zajęła nam aż dwie godziny, a to wszystko przez tego idiotę, który źle odczytał GPS i ma na imię Jake.

- Dziwię się że zdałeś z geografii. - zaśmiała się mama.

- Mamo! - Krzyknęłam. - To było niegrzeczne.

- Lizzy wyluzuj. Sam się dziwię, że zdałem.

- Dobra zamknijcie oczy bo wjeżdżamy na parking wytwórni. - Powiedziała mama po czym gwałtownie skręciła w uliczkę koło dużego budynku, który musiał być wytwórnią płytową Paramore. Zgodnie z poleceniem zamknęłam oczy. - No dobrze. Jesteśmy. Uwaga 3..2..1 

Otworzyłam oczy. Jake zaczął się wydzierać jak zawsze gdy jest podekscytowany. Mój wzrok przykuły duże ciężarówki i tour busy. Bethany i Alex stali koło jakiegoś mężczyzny i rozmawiali z nim. Spojrzałam na mamę. Przytuliłam ją i pożegnałam się. Moja rodzicielka zaczęła płakać.

Muszę zrobić zdjęcie bo mi nie uwierzą.


- Jestem z ciebie taka dumna. - Wybełkotała przez łzy.

Jestem w szoku. Ona powiedziała że jest dumna. O kurwa.. nawaliła się czy co?!

- Do widzenia pani Brown. - odezwał się Jake i wyszedł z samochodu.

- Dziękuję mamo. Do zobaczenia. - Uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi nadal patrząc na matkę. 

"Co jest?!" usłyszałam. Spojrzałam na drzwi. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam postać leżącą na ziemi przy drzwiach, leżał tak, że nie widziałam jego twarzy. Miałam wrażenie że to mężczyzna. Miał na sobie czarne spodnie, tego samego koloru bluzę i conversy.

- Nic ci się nie stało? - Mruknęłam próbując wysiąść z samochodu nie robiąc nic mężczyźnie.

- Oprócz tego że dostałem drzwiami i wylądowałem na ziemi to wszystko okay. Chyba. - Tak to mężczyzna. Pomogłam mu wstać, gdy odwrócił się twarzą do mnie dosłownie wryło mnie w ziemię.

- Taylor York. - Powiedziałam szeptem.

- Tak to ja..a ty jesteś?

- Eee-Lizzy - Zaczęłam się jąkać.

- Fajnie. - Rozejrzał się po całym parkingu. - Muszę już iść. Miło było poznać EeeLizzy... mimo tego z drzwiami. - Powiedział i odszedł w nieznanym mi kierunku.

Zaśmiałam się i ruszyłam w stronę moich przyjaciół nadal oszołomiona. Okazało się, że mężczyzna nazywa się Thomas Smith i jest menedżerem Paramore i trasy koncertowej. Opowiedział nam trochę o występach, zespole, trasie.

Zapowiada się nieźle.

Zostaliśmy wysłani do tour busa żeby go obejrzeć i uwaga poznać PARAMORE. Jake niemal tam biegł, zachowywał się jak dziecko, któremu mama obiecała lody i właśnie na nie idą. To zabawne. Szkoda tylko że Bethany i Alex nie dzielą naszego entuzjazmu. Pomimo tego incydentu z Jamesem cieszyłam się, że znowu zobaczę idoli.

Pamiętam doskonale dzień koncertu w Atlancie. To było w moje osiemnaste urodziny. Przygotowywałam się chyba trzy godziny. Pamiętam, że miałam na sobie czarne legginsy, koszulkę z dużym logo zespołu i conversy. To był najpiękniejszy dzień mojego życia. Miałam kilka siniaków bo stałam przy barierkach, a ludzie strasznie się rozpychali. Jakby to miało pomóc im w lepszym słuchaniu koncertu. Idioci. Udało mi się dotknąć ręki Hayley, złapać kostkę od gitary Jeremiego i jedną z pałeczek do perkusji którymi grał pod koniec Taylor. Oba przedmioty trzymam do dziś na toaletce w czymś co przypomina szklane pudełeczko.

Szliśmy w rządku, ja na końcu. Jake otworzył drzwi i wszedł do środka. Tour bus był bardzo ładny w środku. Na początku była mała kuchnia, z lodówką, szafkami i stolikiem. Potem było małe przejście z drzwiami do łazienki, potem 9 łóżek, a tak naprawdę wnęk na których były materace i pościele. Na końcu była czerwona kanapa, kilka szafek, telewizor i tego typu rzeczy. Na kanapie siedziała mała, rudo włosa dziewczyna i dwóch wyższych od niej mężczyzn.

- We are Paramore!* - Wykrzyczała Hayley tak jak na koncertach.

Jake zaczął płakać, ale były to łzy szczęścia i mamrotać jak bardzo kocha Hayley, Jeremy'iego i Taylora. Spowodował wybuch śmiechu u wszystkich. Rudowłosa wstała z kanapy i przytuliła Jake'a, a potem nas. Taylor i Jeremy tylko nam pomachali i wrócili do swojej (widocznie) fascynującej rozmowy.

- O mój pieprzony boże na żywo jesteś tak piękna. - Jęknął Jake wycierając łzy.

- Dziękuje. - Uśmiechnęła się Hayley.


- Wasz tour bus się popsuł, a nie mamy czasu żeby zamówić drugi, więc pojedziemy wszyscy razem. 

- Powiedział menedżer wsiadając do busa.

Nie ukrywam ucieszyło mnie to że będziemy podróżować razem z Paramore. Chwilę później nasze bagaże zostały przepakowane, a my wybraliśmy łóżka. Ja zajęłam to po środku z lewej strony, pode mną był Jake, a nade mną Bethany. Naprzeciwko licząc od góry Alex,Taylor, Zac, obok Jeremy, Hayley i Josh. Jak się okazało Zac i Josh są braćmi (z czego jeden jest byłym Hayley) i są w zespole podczas trasy koncertowej. Jack gra na gitarze, a Zac na perkusji.
Ruszyliśmy równo o 9:00. Droga miała zająć nam aż 6 godzin. Hayley zaproponowała żebyśmy najzwyczajniej porozmawiali, wszyscy razem ale Josh wolał obejrzeć coś na swoim laptopie z Alexem, Zac uznał że pójdzie spać. Zostałam więc ja, Jake, Bethany i główny skład Paramore. Rozsiedliśmy się na kanapie i zaczęliśmy naszą pogawędkę. Rozmawialiśmy o tym jak powstał nasz zespół, ich zespół, jakich wykonawców lubimy najbardziej, co nas kręci w branży muzycznej i tego typu bzdety. Gdy spojrzałam na rękę Taylora moją uwagę przykuł dużych rozmiarów siniak.

To moja wina? Ale ręka? Drzwi od samochodu mogą wyrządzić taką krzywdę? Ten siniak jest większy od mojej dłoni. Kurwa.

~*~

* - zastanawiałam się czy to tłumaczyć ale uznałam że tak będzie lepiej. Po prostu to jest bardziej efektowne,a nie jest trudne do przetłumaczenia. (Jesteśmy Paramore)

Mam nadzieję, że wam się spodoba. :)
Skomentuj, oceń. To bardzo motywuje do dalszego pisania.
#LITA

czwartek, 16 lipca 2015

ROZDZIAŁ 1





- Pośpiesz się! - Usłyszałam głos Jake'a dobiegający z dołu.

- Już idę. - Powiedziałam i ostatni raz przejrzałam się w lustrze.

Miałam na sobie jasne jeansy, czarny sweter oraz czarne air force. Włosy zostawiłam naturalnie pokręcone, a z biżuterii wybrałam czarny zegarek ze stokrotkami.


Tego dnia nasz zespół został zaproszony do radia. Byłam tak podekscytowana, nigdy bym nie pomyślała że album może zyskać taką popularność. To niesamowite uczucie. Robisz coś co kochasz, a ludziom się to podoba.
Zbiegłam na dół.

- No nareszcie. - Mruknął wstając z kanapy. - Gotowa?

- Tak. - Wzięłam swoją listonoszkę i wyszłam z domu razem z Jakem upewniając się że zamknęłam drzwi. Na moim podjeździe stał już czarny Range Rover Bethany i Alexa do którego wsiadłam. Do radia mieliśmy jakąś godzinę drogi. Po przywitaniu się z resztą zespołu założyłam słuchawki i już byłam w swoim świecie. Włączyłam ulubioną Playliste składającą się z piosenek Paramore, Arctic Monkeys oraz 5seconds of summer. To moje ulubione zespoły.

Gdy byliśmy już pod budynkiem radia zaczęłam się denerwować. Z tego co czytałam miało mnie słuchać kilka tysięcy ludzi. Zbierzcie sobie tyle ludzi na jakimś placu...Dużo co nie? Zawsze miałam tremę przed publicznymi występami. Bałam się że coś nie wyjdzie, coś popsuję, a inni będą mnie obwiniać lub źle mnie ocenią. Jeden z lęków z dzieciństwa, ale mniejsza z tym.
Po kilku minutach byliśmy już w środku, a za 5minut mieliśmy być nagrywani na żywo. Weszliśmy do dość małego pokoju. Na samym środku stał okrągły stół a na nim były mikrofony,ekrany,konsole. Przy stole siedziała młoda kobieta szukająca czegoś w kartkach trzymających w dłoniach.

- Dzień dobry. - Odezwał się Alex lekko zachrypniętym głosem.

- Oh witajcie. - Uśmiechnęła się kobieta wskazała ręką cztery fotele na przeciwko niej. - Proszę siadajcie. Nazywam się Zoe Smith, jestem prowadzącą południowej audycji.
Nikt jej nie odpowiedział, usiadłam na wyznaczonym miejscu koło Bethany i Jake'a.
Gdy audycja się zaczęła kobieta przywitała słuchaczy i przedstawiła nas. Zaczęła od zadawania pytań. Wcześniej ustaliliśmy że to ja będę mówić.

- Jak powstał wasz zespół?

- To dość długa historia. Znam Jake'a od 1klasy, był moim sąsiadem. Zawsze marzyliśmy o byciu gwiazdami, chcieliśmy występować na scenie. Mieliśmy tych samych idoli. Kilka lat później poznałam Bethany szybko złapałyśmy kontakt, opowiedziałam jej o swoich marzeniach, a ona zaproponowała żebyśmy założyły zespół. Jej brat, Alex, umiał grać na perkusji, Bethany uczyła się gry na gitarze, a ja jako tako umiałam śpiewać. Brakowało nam gitary basowej, spytałam Jake'a czy nie chciałby do nas dołączyć. Szybko nauczył się gry na basie i tak oto powstaliśmy. Najpierw występowaliśmy na koncertach w Atlancie, potem nagrywaliśmy covery znanych piosenek, aż w końcu nagrywaliśmy własne utwory. - Wyjaśniłam.

- A co z nazwą? Kto ją wymyślił i dlaczego akurat "Black Rainbow"?

- Ym... Wymyślił ją Alex. Pewnego wieczoru usiedliśmy wszyscy razem i próbowaliśmy wymyślić 
coś fajnego. Napisaliśmy na kartce około 20 nazw i ta była najlepsza.

- No dobrze. Mam jeszcze kilka osobistych pytań od waszych fanów. - Powiedziała Zoe wybierając pytania z twittera. - Pytanie do Jake'a. Czy to prawda że jesteś gejem?

- Nie. - Zaśmiał się i spojrzał na mnie. - To prawda miałem kiedyś chłopaka, ale to był wielki błąd i zdecydowanie kręcą mnie teraz dziewczyny.

- Teraz Alex. Czy umówiłbyś się z fanką młodszą o 5lat?

- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. - Wzruszył ramionami.  - Wydaje mi się, że tylko jedno spotkanie byłoby w porządku, w końcu wiek to tylko liczba. - Powiedział Alex i uśmiechnął się do prowadzącej. Ewidentnie flirtował z Zoe.

- Bethany następne pytanie do ciebie. Co chciałabyś robić jeśli zespół by nie powstał?

- Zostałabym aktorką. Tak, zdecydowanie tak. - Odpowiedziała blondynka.

- Okay. No i Elizabeth. Jeden z fanów pyta czy jeśli mogłabyś wybrać ze wszystkich mężczyzn świata chłopaka dla siebie to kogo byś wybrała?

- Wybrałabym mojego obecnego chłopaka. Jamesa Abela. - uśmiechnęłam się. Jestem z Jamesem już pół roku. Jest taki cudowny. Poznaliśmy się na jednej z imprez, jest przyjacielem Alexa. Od razu wpadł mi w oko. Jest starszy o dwa lata. Naprawdę nie zmieniłabym go na nikogo innego.

- To tyle z pytań. - Odezwała się znów kobieta. - Oh mamy jakiś telefon. Halo?

- Cześć nazywam się Hayley Williams jestem wokalistką zespołu Paramore. - usłyszałam głos dobiegający z głośników. Jeszcze chwila i zaczęłabym piszczeć. Moja idolka dzwoni do mnie. No tak jakby do mnie, ale mniejsza z tym. - Dzwonię, ponieważ mam maleńką niespodziankę dla was. Za miesiąc rusza nasza nowa trasa koncertowa i chcielibyśmy abyście byli naszym supportem.

- O MÓJ BOŻE! - Zaczęłam krzyczeć.

- Żartujesz prawda? - Powiedział niewzruszony Jake.

- Nie. To naprawdę ja i naprawdę będziecie naszym supportem.

- O MÓJ PIEPRZONY BOŻE! - Przyłączył się do mnie Jake. Hayley zaczęła się śmiać tak samo jak Zoe, a Bethany i Alex tylko się uśmiechali.

Pół godziny później po jeszcze kilku telefonach, rozmowie o albumie, o dalszej karierze, challengu z piankami (Wygrał go Alex, zmieścił w swoich ustach 13 pianek nie mam pojęcia jak on to zrobił.) oraz wykonaniu piosenki Good For You wyszliśmy z budynku. Nadal nie mogłam uwierzyć że będziemy na tej samej scenie z Paramore już za miesiąc. 

***

Następnego dnia obudził mnie alarm ustawiony w telefonie. Umówiłam się z Jakem o 8:30 w parku obok jego domu. Codziennie rano biegamy. Tego dnia było dużo ciepłej. Ubrałam się w materiałowe szorty i zwykłą białą koszulkę. Włosy związałam w wysokiego kucyka, makijażu nie robiłam. No bo po co? I tak wszystko by mi spłynęło. 


Gdy byłam gotowa zeszłam na dół. Rodziców nadal nie było. Założyłam conversy i wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz i zostawiając go w skrytce, ponieważ nie mogłam go wsiąść ze sobą. Przeszłam dwie przecznice i już byłam przed bramą parku. Zobaczyłam Jake'a który rozgrzewał się na ławce. Podeszłam do niego, przywitałam się i zaczęłam swoją rozgrzewkę. Pięć minut później zaczęliśmy biec i rozmawiać o poprzednim dniu.

- Nie spałem całą noc. Myślałem tylko o Hayley, Jeremym i Taylorze. Chyba jeszcze nigdy nie byłem tak podekscytowany. - Mówił szybko, a jego głos był przepełniony radością. - Nie mam bladego pojęcia jak wytrzymam cały miesiąc. Nie spałem tylko jedną noc a czuje się jak gówno. Kurwa ale dla Paramore to w zasadzie mogę nie spać nawet przez rok.

- Strasznie się cieszę że znowu ich zobaczę. Pamiętam wszystko z koncertu na którym byłam, a minęły trzy lata. Szkoda, że złapałeś ospę i nie mogłeś iść ze mną. - Zrobiłam smutną minę i prawie wpadłam w drzewo bo odwróciłam wzrok do Jake'a co wywołało u niego śmiech.

- Uwierz, że choć nigdy nie płacze tamtego dnia ryczałem przez całą noc.

- Jejku biedaczek. Szczerze mówiąc brakowało mi cię. No bo wiesz, nikt nie krzyczał " Jeremy chcę się z tobą pieprzyć za kulisami! " albo " Taylor wyglądasz zbyt seksownie w tych spodniach! " - powiedziałam próbując naśladować głos mojego przyjaciela co znowu wywołało u niego śmiech. - Czemu właściwie powiedziałeś wczoraj, że nie jesteś gejem?

- Nie wiem. Znasz mnie, nie chwalę się tym za bardzo. W zasadzie poza moimi rodzicami tylko ty wiesz, że jestem gejem. Nawet Bethany i Alex tego nie wiedzą.

- Powiesz im kiedyś? - Spytałam.

- Tak. Oczywiście, że tak, ale nie teraz.

- Moim zdaniem im szybciej tym lepiej. - Powiedziałam oddychając ciężko. Ah ta moja cholerna kondycja - Bethany ostatnio wspominała mi coś tam o tobie i wydaje mi się, że ona coś do ciebie czuje.

- Trudno...Potrzebujesz przerwy? - Spytał naśmiewając się. Pokiwałam głową na "tak" i zatrzymałam się przy jednej z ławek.

- Cześć kochanie. - Usłyszałam głos. 

~*~

Mam nadzieję że wam się spodoba ta historia. Rozdział 1 to wprowadzenie. :)
Skomentuj, oceń. To bardzo motywuje do dalszego pisania.
#LITA