Ktoś zakrył mi oczy. Poczułam znajome, męskie perfumy i ten głos niski, seksowny.
- James! - Krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję. - Co ty tutaj robisz? Powinieneś być przecież w Nowym Jorku.
- Oh wystarczyło by cześć kochanie i cieszę się że tu jesteś. - Mruknął po czym mnie pocałował.
- O mój pieprzony boże wyglądacie tak słodko, że zaraz zacznę rzygać. - Jake zaczął udawać że wymiotuje w krzaki.
- Doceniam, że
dotrzymujesz towarzystwa mojej dziewczynie gdy mnie nie ma ale czy
mógłbyś zostawić nas samych? - Powiedział James, był zdecydowanie zły.
Jake skinął głową i pobiegł dalej.
- Stało się coś? - Spytałam splatając nasze palce. - Jesteś zły.
- No cóż, chciałem
powiedzieć to później ale chyba im wcześniej tym lepiej... słuchałem
wczorajszej audycji w radiu, to super że wam się udaje ale mam wrażenie,
że zapominasz, że masz chłopaka. Widujemy się rzadko, bardzo rzadko.
Kocham cię ale mam swoje potrzeby..
- Co ty mówisz. James przestań. Kocham CIĘ najmocniej na świecie. - Zaczęłam nerwowo machać rękami.
- Ty wyjedziesz teraz na
pół roku. - mówił dalej, nie zważając na moje słowa - Uważam, że
powinniśmy skończyć nasz związek. Zresztą w Nowym Jorku jest tyle
dziewczyn, które same wchodzą do łóżek, a nam i tak się dobrze nie
układało.
- Byliśmy ze sobą pół
roku, kochałam cię, zresztą nadal kocham, znosiłam twoich nienormalnych
rodziców, twoje humory, pozwoliłam ci wyjechać do pracy, do pieprzonego
Nowego Jorku, chociaż wcale nie musiałeś. Mówiłeś, że to twoja ogromna
szansa, że chcesz spełniać marzenia. Pozwoliłam ci bo cię do jasnej
cholery kocham! A ty zrywasz ze mną bo ja dostałam taką szansę. Super!
Zajebiście! - Krzyczałam nie mogąc opanować złości. On jest takim
dupkiem. - A ja idiotka chciałam mieć z tobą dzieci! Życzę ci żebyś
złapał jakieś świństwo od tych lasek z NY. - Sprzedałam mu liścia w
twarz i odeszłam z płaczem.
Straciłam dla tego
frajera pół roku. AŻ PÓŁ ROKU. Gdy odchodziłam czekałam aż mnie zawoła a
to wszystko okaże się jakimś złym snem. Jednak nie zawołał.
***
Miesiąc minął mi strasznie wolno.
Każdy dzień spędziłam tak samo. Wstawałam około 12, chodziłam zdołowana, jedyne gdzie wychodziłam to sklep, żeby kupić papierosy i alkohol, a pod koniec miesiąca jeszcze próby zespołu przed trasą. Jake nagrywał mi się na sekretarkę ze 100 razy dziennie, 15 razy dobijał się do drzwi, a na próbach dosłownie za mną łaził i się wydzierał. Przytyłam z 10 kilo, a moje nadgarstki.. wzbogaciły się w kilka nowych blizn. Moi rodzice nawet nic nie zauważyli. To też dołujące.
Każdy dzień spędziłam tak samo. Wstawałam około 12, chodziłam zdołowana, jedyne gdzie wychodziłam to sklep, żeby kupić papierosy i alkohol, a pod koniec miesiąca jeszcze próby zespołu przed trasą. Jake nagrywał mi się na sekretarkę ze 100 razy dziennie, 15 razy dobijał się do drzwi, a na próbach dosłownie za mną łaził i się wydzierał. Przytyłam z 10 kilo, a moje nadgarstki.. wzbogaciły się w kilka nowych blizn. Moi rodzice nawet nic nie zauważyli. To też dołujące.
Zostałam
oburzona przez mamę. Była 5:30. Wstałam leniwie z łóżka i poszłam się
przygotować. Wybrałam kilka ubrań po czym ruszyłam do łazienki. Wzięłam
zimny prysznic, wysuszyłam włosy. Postanowiłam je lekko pokręcić.
Założyłam czarne spodnie z dziurami na kolanach, białą bokserkę i
holograficzne buty podobne do glanów.
Zrobiłam makijaż po czym wyszłam z łazienki. Musiałam tylko spakować bagaż podręczny. Wzięłam czarny worek i schowałam do niego macbooka, ładowarki, książkę Johna Greena "Papierowe Miasta", kosmetyki których dzisiaj używałam, szczotkę do włosów, słuchawki, paszport, portfel, telefon i pendrive z filmami.
Zrobiłam makijaż po czym wyszłam z łazienki. Musiałam tylko spakować bagaż podręczny. Wzięłam czarny worek i schowałam do niego macbooka, ładowarki, książkę Johna Greena "Papierowe Miasta", kosmetyki których dzisiaj używałam, szczotkę do włosów, słuchawki, paszport, portfel, telefon i pendrive z filmami.
- Za dziesięć minut musimy już wyjeżdżać, a ty nawet nie tknęłaś śniadania. - Powiedziała mama wchodząc do mojego pokoju.
- Nie jestem głodna i właśnie skończyłam się pakować. - Uśmiechnęłam się pomimo mojego złego samopoczucia. - A co z pieniędzmi?
-
Co miesiąc będziemy przelewać ci na konto pięćset dolarów. Jeśli
będziesz miała większe potrzeby, ale nie sądzę, to dzwoń. - Powiedziała i
wyszła. Po chwili wróciła z kartą kredytową. - Proszę. Twój pin to data
urodzin łącznie z godziną. W razie jakiś komplikacji, albo kradzieży
karty dzwoń do nas. W ogóle dzwoń do nas często. Pół roku to długo.
Pusto będzie tu bez ciebie.
Tak. Już widzę jak za mną tęsknicie. Częściej was nie ma w domu jak jesteście. Macie mnie gdzieś. Ciągle was nie ma.
- Też będę tęsknić. - Mruknęłam przez zęby.
Wzięłam
worek i zeszłam na dół. Próbowałam przypomnieć sobie czy aby na pewno
wszystko wzięłam. Przetwarzałam w głowie listę rzeczy chyba z pięć razy.
Moje walizki już były w samochodzie. Napisałam wiadomość do Jake'a.
Elizabeth: Jestem już gotowa, a ty?
Jake: Gotowy, czekam pod domem. Dzisiaj jest najpiękniejszy dzień mojego chujowego życia. :) Elizabeth: Dobrze, to już jedziemy. Pierwszy raz zobaczysz Paramore na żywo. WRESZCIE BRACIE!
Mój
ojciec nie fatygował się żeby pożegnać się z córką która wyjeżdża.
Założyłam szarą bluzę i czarną beanie. Poranki są dość chłodne. Mama
zamknęła drzwi od domu i ruszyłyśmy naszym samochodem w stronę domu
Jake'a. Chłopak włożył swoje bagaże i zajął tylne siedzenia. Droga do
Nashville zajęła nam aż dwie godziny, a to wszystko przez tego idiotę,
który źle odczytał GPS i ma na imię Jake.
- Dziwię się że zdałeś z geografii. - zaśmiała się mama.
- Mamo! - Krzyknęłam. - To było niegrzeczne.
- Lizzy wyluzuj. Sam się dziwię, że zdałem.
-
Dobra zamknijcie oczy bo wjeżdżamy na parking wytwórni. - Powiedziała
mama po czym gwałtownie skręciła w uliczkę koło dużego budynku, który
musiał być wytwórnią płytową Paramore. Zgodnie z poleceniem zamknęłam
oczy. - No dobrze. Jesteśmy. Uwaga 3..2..1
Otworzyłam
oczy. Jake zaczął się wydzierać jak zawsze gdy jest podekscytowany. Mój
wzrok przykuły duże ciężarówki i tour busy. Bethany i Alex stali koło
jakiegoś mężczyzny i rozmawiali z nim. Spojrzałam na mamę. Przytuliłam
ją i pożegnałam się. Moja rodzicielka zaczęła płakać.
Muszę zrobić zdjęcie bo mi nie uwierzą.
- Jestem z ciebie taka dumna. - Wybełkotała przez łzy.
Jestem w szoku. Ona powiedziała że jest dumna. O kurwa.. nawaliła się czy co?!
- Do widzenia pani Brown. - odezwał się Jake i wyszedł z samochodu.
- Dziękuję mamo. Do zobaczenia. - Uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi nadal patrząc na matkę.
"Co
jest?!" usłyszałam. Spojrzałam na drzwi. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam
postać leżącą na ziemi przy drzwiach, leżał tak, że nie widziałam jego
twarzy. Miałam wrażenie że to mężczyzna. Miał na sobie czarne spodnie,
tego samego koloru bluzę i conversy.
- Nic ci się nie stało? - Mruknęłam próbując wysiąść z samochodu nie robiąc nic mężczyźnie.
-
Oprócz tego że dostałem drzwiami i wylądowałem na ziemi to wszystko
okay. Chyba. - Tak to mężczyzna. Pomogłam mu wstać, gdy odwrócił się
twarzą do mnie dosłownie wryło mnie w ziemię.
- Taylor York. - Powiedziałam szeptem.
- Tak to ja..a ty jesteś?
- Eee-Lizzy - Zaczęłam się jąkać.
-
Fajnie. - Rozejrzał się po całym parkingu. - Muszę już iść. Miło było
poznać EeeLizzy... mimo tego z drzwiami. - Powiedział i odszedł w
nieznanym mi kierunku.
Zaśmiałam
się i ruszyłam w stronę moich przyjaciół nadal oszołomiona. Okazało
się, że mężczyzna nazywa się Thomas Smith i jest menedżerem Paramore i
trasy koncertowej. Opowiedział nam trochę o występach, zespole, trasie.
Zapowiada się nieźle.
Zostaliśmy
wysłani do tour busa żeby go obejrzeć i uwaga poznać PARAMORE. Jake
niemal tam biegł, zachowywał się jak dziecko, któremu mama obiecała lody
i właśnie na nie idą. To zabawne. Szkoda tylko że Bethany i Alex nie
dzielą naszego entuzjazmu. Pomimo tego incydentu z Jamesem cieszyłam
się, że znowu zobaczę idoli.
Pamiętam
doskonale dzień koncertu w Atlancie. To było w moje osiemnaste
urodziny. Przygotowywałam się chyba trzy godziny. Pamiętam, że miałam na
sobie czarne legginsy, koszulkę z dużym logo zespołu i conversy. To był
najpiękniejszy dzień mojego życia. Miałam kilka siniaków bo stałam przy
barierkach, a ludzie strasznie się rozpychali. Jakby to miało pomóc im w
lepszym słuchaniu koncertu. Idioci. Udało mi się dotknąć ręki
Hayley, złapać kostkę od gitary Jeremiego i jedną z pałeczek do perkusji
którymi grał pod koniec Taylor. Oba przedmioty trzymam do dziś na
toaletce w czymś co przypomina szklane pudełeczko.
Szliśmy w rządku, ja na
końcu. Jake otworzył drzwi i wszedł do środka. Tour bus był bardzo ładny
w środku. Na początku była mała kuchnia, z lodówką, szafkami i
stolikiem. Potem było małe przejście z drzwiami do łazienki, potem 9
łóżek, a tak naprawdę wnęk na których były materace i pościele. Na końcu
była czerwona kanapa, kilka szafek, telewizor i tego typu rzeczy. Na
kanapie siedziała mała, rudo włosa dziewczyna i dwóch wyższych od niej
mężczyzn.
- We are Paramore!* - Wykrzyczała Hayley tak jak na koncertach.
Jake zaczął płakać, ale
były to łzy szczęścia i mamrotać jak bardzo kocha Hayley, Jeremy'iego i
Taylora. Spowodował wybuch śmiechu u wszystkich. Rudowłosa wstała z
kanapy i przytuliła Jake'a, a potem nas. Taylor i Jeremy tylko nam
pomachali i wrócili do swojej (widocznie) fascynującej rozmowy.
- O mój pieprzony boże na żywo jesteś tak piękna. - Jęknął Jake wycierając łzy.
- Dziękuje. - Uśmiechnęła się Hayley.
- Wasz tour bus się
popsuł, a nie mamy czasu żeby zamówić drugi, więc pojedziemy wszyscy
razem.
- Powiedział menedżer wsiadając do busa.
Nie ukrywam ucieszyło
mnie to że będziemy podróżować razem z Paramore. Chwilę później nasze
bagaże zostały przepakowane, a my wybraliśmy łóżka. Ja zajęłam to po
środku z lewej strony, pode mną był Jake, a nade mną Bethany.
Naprzeciwko licząc od góry Alex,Taylor, Zac, obok Jeremy, Hayley i Josh.
Jak się okazało Zac i Josh są braćmi (z czego jeden jest byłym Hayley) i
są w zespole podczas trasy koncertowej. Jack gra na gitarze, a Zac na
perkusji.
Ruszyliśmy równo o 9:00. Droga miała zająć nam aż 6 godzin. Hayley zaproponowała żebyśmy najzwyczajniej porozmawiali,
wszyscy razem ale Josh wolał obejrzeć coś na swoim laptopie z Alexem,
Zac uznał że pójdzie spać. Zostałam więc ja, Jake, Bethany i główny
skład Paramore. Rozsiedliśmy się na kanapie i zaczęliśmy naszą
pogawędkę. Rozmawialiśmy o tym jak powstał nasz zespół, ich zespół,
jakich wykonawców lubimy najbardziej, co nas kręci w branży muzycznej i
tego typu bzdety. Gdy spojrzałam na rękę Taylora moją uwagę przykuł
dużych rozmiarów siniak.
To moja wina? Ale ręka? Drzwi od samochodu mogą wyrządzić taką krzywdę? Ten siniak jest większy od mojej dłoni. Kurwa.
~*~
*
- zastanawiałam się czy to tłumaczyć ale uznałam że tak będzie lepiej.
Po prostu to jest bardziej efektowne,a nie jest trudne do
przetłumaczenia. (Jesteśmy Paramore)
Mam nadzieję, że wam się spodoba. :)
Skomentuj, oceń. To bardzo motywuje do dalszego pisania.
#LITA
#LITA